Teleludki

By aife - 18:23

Mój chłopak zainteresował się przyklękami już kila lat temu i był na jubileuszowym X Polskim Spotkaniu Telemarkowym. Ja skusiłam się na XII i to był jeden z najlepszych wyjazdowych weekendów, a już na pewno najlepszy na stoku.
W 2000r. między moimi stopami a śniegiem pojawił się snowboard i byłam mu wierna przez ponad 12lat. Zdarzyło mi się jednak być ze 3 razy na turach, czyli na spacerze na nartach. Moje umiejętności zjazdowe były oczywiście zerowe, więc na dół byłam zwożona jak dziecko, przyklejona do pleców doświadczonego partnera. Mimo to postanowiłam jednak spróbować nowej, a raczej najstarszej techniki narciarskiej - telemarku. Najlepiej było to zrobić na corocznym spotkaniu telemaniaków.
Tegoroczna XII edycja odbyła się w Tyliczu i Szczawniku (Beskid Sądecki). Organizatorami są bracia Rogowscy - bardzo sympatyczni ludzie, którzy zarażają pasją i pozytywnym duchem telemarku. Oprócz nich było jeszcze ok. 60 osób, w tym Jimmy, ja, dwójka naszych znajomych i wiele barwnych postaci. Mimo że dopiero się uczę i postępy przychodzą powoli, nie pamiętam kiedy ostatnio miałam taką ogromną przyjemność z szusowania po stokach. Zakwasy powoli mnie odpuszczają i już szukam śniegu, którego niestety w tym roku wyjątkowo mało w naszych rejonach.

Dzień pierwszy - piątkowa tura

Pierwszy przyklęk przy zapinaniu nart przed turą. Jak widzicie na zdjęciu, sprzęt do telemarku różni się od tego do narciarstwa alpejskiego. Przede wszystkim są inne wiązania, ale i buty, które dzięki swojej budowie, zginają się w palcach.

Pierwszego dnia nie ma za wielu osób, ale to akurat uważam za plus, bo można się poznać w intymniejszym gronie.


Do Tylicza jechaliśmy przez pół Polski i nigdzie po drodze nie było śniegu, co zaczynało nas poważnie martwić. Na szczęście na miejscu okazało się, że śniegu jest wystarczająco, a w dodatku zaczęło go stopniowo przybywać.



Po 10km drogi dotarliśmy do Bacówki nad Wierchomlą.


Kolejny odcinek był wyjątkowo wietrzny. Prawie mi zdmuchnęło pompon! :)



Cała tura zajęła nam 6h i przeszliśmy ok 18km, co podwoiło mój dotychczasowy rekord. Na koniec byłam okrutnie zmęczona, ale tuż przy dolnej stacji wyciągu, gdzie teren się wypłaszczył (po wcześniejszej walce o życie, by zjechać dość stromym jak na mnie stokiem - oczywiście koślawym pługiem), Jimmy powiedział, żebym spróbowała zrobić kilka przyklęków. I wtedy pojawiła się magia. Na twarzy wyrósł ogromny uśmiech, zmęczenie poszło precz, a ja po dojechaniu do grupy mimowolnie krzyknęłam "Ale to jest fajne!".

Dzień drugi - warsztaty

Sobota była dniem nauki. Podzieliliśmy się na kilka grup według naszych umiejętności i przydzielono nam instruktorów. Ja oczywiście trafiłam do tych najbardziej zielonych. Może najmniej umieliśmy, ale za to śmialiśmy się najwięcej. Po przerwie pod swoje skrzydła wziął mnie jeszcze Jimmy i przez chwilę znajomy Tomek, dzięki którym, zaczęłam rozumieć co powinnam robić, a przede wszystkim jakie błędy popełniam. Powoli zaczęłam przyklękać i utrzymywać równowagę, a na koniec dnia udało mi się zrobić nawet kilka skrętów łączonych. Satysfakcja ogromna.





Koniec jazdy na dziś, chwila odpoczynku przed powrotem do ośrodka. W barze przysiadł się do naszego stolika jeden z uczestników spotkania - Wojtek. Jak się później okazało, był to Wojtek Moskal, który w 1995r. razem z Markiem Kamińskim jako pierwsi Polacy, bez pomocy z zewnątrz, dotarli na biegun Północny.

Prelekcja Wojtka Moskala już w naszym ośrodku. Co chwilę wszyscy wybuchali śmiechem, ja kilkakrotnie zostałam doprowadzona do łez. Naprawdę genialne, ciekawe opowieści o zdobyciu bieguna, ale i pracy i życiu na Spitsbergenie, gdzie prowadzi badania dla Polskiego Instytutu Naukowego.

Dzień trzeci - przebierańce

W niedzielę nie ma już zorganizowanych zajęć, to dzień wyjazdów i pożegnań. Po raz ostatni spotkaliśmy się na stoku. Niektórzy w bardzo nietypowych strojach, a czasem i sprzęcie, który obrazuje jak daleko posuneła się technologia, również w dziedzinie sportów zimowych.





Sprawcy całego zamieszania - bracia Rogowscy.

Przez noc pozamarzały wyciągi w całej okolicy, co pokrzyżowało nam nieco plany i skróciło pobyt, ale trzeba było zrobić choć kilka honorowych zjazdów  w doborowym towarzystwie, więc podchodziliśmy pieszo.



Czasem pojawiały się problemy z równowagą...

... ale i czasem udało się dobrze przyklęknąć :)



Wyjeżdżałam z ciężkim sercem. Na szczęście mieszkamy blisko gór i już się nie mogę doczekać kolejnych lekcji.


Może uda się zobaczyć z kimś z Was na spotkaniu za rok :)? Jeśli chcielibyście się jednak pouczyć telemarku jeszcze w tym sezonie, to mogę polecić np. Tomka, który jest bardzo dobrym instruktorem w naszych okolicach - jego szkoła narciarska. O samym telemarku i kolejnych spotkaniach na pewno dowiecie się więcej na stronie telemark.pl.

Udało nam się jeszcze zmontować krótki film ze spotkania:


  • Share:

You Might Also Like

40 komentarze

  1. super zdjątka a Ty swietnie wyglądałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jazda na nartach zawsze kojarzyła mi się ze sztywną postawą i krępującym ruch kombinezonem.. o jak bardzo zmieniło się moje zdanie po obejrzeniu filmiku nt. telemarku na stronie szkoły narciarskiej, którą polecasz. Za dwa lata zamierzam przenieść się w góry choćby na rok i już wiem co będzie moim pierwszym wyzwaniem! Dziękuję Ci za tego posta, pozdrawiam- Magda
    http://trzymetryherbatki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy takich postach chce mi się walić głową w ścianę, że nie mieszkam na południu Polski. Jestem strasznym zmarźluchem i zdecydowanie wolę cieplejsze pory roku, ale sporty zimowe uwielbiam. Narty po prostu kocham i jeżdżę na nich od 4 roku życia, ale telemarku nigdy nie próbowałam. Po takiej relacji mam ochotę to zmienić :)
    Poza tym, jak zwykle - śliczna jesteś. :) Fajnie, że dzielicie z Jimmim swoje pasje.
    Kot

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne zdjęcia! chętnie pojeździłabym na nartach zdjecię we mgle cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. widzę, że dobra zabawa była :) ja niestety nigdy nie jeździłam na nartach.

    OdpowiedzUsuń
  6. boże jak ja Wam zazdroszczę!
    piękna sprawa, chętnie i ja bym wzięła udział!

    Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku - jakoś wczesniej nie miałam okazji złożyć życzeń!

    pozdr. AL

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś najmilszym i najurokliwszym teleludkiem jakiego znam ! :) Osobiście sama bałaby się spróbować, gdyż biorąc pod uwagę moją gapowatość, niezdarność i inne czynniki ledwo co daję się namówić na sanki. Ale podziwiam za cierpliwość i mam nadzieję, że z każdą następną lekcją uśmiech będzie jeszcze większy. Ściskam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że gapowatość jest pełna uroku, sama byłam chwilami początkiem efektu domino, gdzie wywracałam kolejnych, znacznie lepiej jeżdżących. Na szczęście na tych spotkaniach nikt nikomu nie ma takich rzeczy za złe, przynajmniej jest wesoło :)

      Usuń
  8. Do jazdy na nartach trzeba mieć dobre podejście. Ja niestety po kilku upadkach się poddałam, rzuciłam narty i to był koniec zabawy :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniałe zdjęcia!:) kurczę, ja już od trzech lat nie spędziłam sezonu na snowboardzie..

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie byłam na nartach więc zazdroszczę wypadu :). Mam nadzieję, że jesteś cała i zdrowa :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała relacja - świetne zajęcia, piękne widoki, uśmiechy na twarzach. Widać, że sprawiło to Wam ogromną przyjemność, a to przecież najważniejsze.
    I do tego jeszcze te sweterki w reniferki i niedźwiadki! :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. po twoich zdjęciach powróciła tęsknota za śmiganiem po stoku;(
    wybacz pytanie jeśli jest zbyt osobiste, oglądając wszystkie twoje zdjęcia człowiek ma wrażenie że żyjesz w innym wymiarze, z dala od codziennych stresów, i tu nasuwa się moje pytanie jaką masz pracę/co studiowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studiowałam dziennikarstwo (nic ciekawego) i prowadzę swoją działalność fotograficzno-rękodzielniczą.

      Usuń
  13. zdjęcia rewelacja!
    bije z nich moc i spokój jednocześnie, aż się człowiek zastanawia czy to dobrze ustawiony aparat, dobrze obrobione zdjęcia czy osoba fotografująca.
    pełen podziw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio na wyjazdy i spacery nie chce mi się w ogóle zabierać swojego aparatu, dlatego też te zdjęcia są robione zwykłą małpką :)

      Usuń
  14. Szczerze to wcześniej nawet nie wiedziałam że takowe coś istnieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Znaczy chodziło mi o spotkania. Myślałam, że każdy robi to na własną rękę. A tutaj proszę - grupy które powstały z ludzi z całej polski ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ super z Panem Wojciechem!

    OdpowiedzUsuń
  17. no to sie podszkolilam w dziedzinie jazdy na nartach.dzieki!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. ale klimat! zazdrościmy! biegówki świetna sprawa! no i zdjęcie z bernusiem <3 odkąd mamy swojego, jak widzimy takie zdjęcia od razu robi mi się ciepło na sercu :) pozdrawiamy i zapraszamy na nowy post!

    OdpowiedzUsuń
  19. mam super świetne wspomnienia z bacówki pod Wierchomlą i stoku w pobliżu! :) jak zobaczyłam te zdjęcia to już nie mogę się doczekać aż zjawię się tam niebawem! :)

    buziaki, Gagatka

    OdpowiedzUsuń
  20. zawsze chciałam uprawiać jakieś zimowe sporty :D

    OdpowiedzUsuń
  21. wo! wiesz, że nawet nie wiedziałam o istnieniu takiego narciarstwa? co prawda słowo telemark gdzies tam mi kołacze po głowie, ale do tj pory nie potrafiłabym go zdefiniować. Na razie pozostanę wierna desce, ale zawsze to wiedza do wykorzystania na przyszłość. Zwłaszcza, że z tego co piszesz ten sport gromadzi dużo wkręconych i ciekawych osób.

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. pierwszy raz od Ciebie słyszę o tego typu nartach i zaciekawiły mnie bardzo:) jednak entuzjazm od razu tłamsi myśl, że mieszkając na bezśnieżnej wrocławskiej równinie, "tylko i aż" 2h jazdy od Karkonoszy, nie tak często, jakbym chciała, miałabym możliwość na narciarskie spacery, nie ma mowy o popołudniowych po pracy, co najwyżej weekendy. póki co pozostanę więc wierna niedzielnym biegówkom i codziennemu rowerowi, telemarków spróbuję, ale bardziej rozbudowane plany pozostawię na bliżej nieokreślony, wymarzony czas zamieszkania bliżej gór:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. fenomenalne jest to, ze pamietam twojego bloga jeszcze na bloxie, ciuszki i stylizacje - calkiem inny temat jak teraz, fotki na balkonie i takie tam, a przez te kilka lat jak tu zagladam, to zawsze jest cos nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja od lat uwielbiam narty biegowe, zjazdowe i oczywiście snowboard, myślę że i tutaj miałabym niemałą frajdę :) Rewelacyjna sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  25. Chyba zabawa była przednia, fajną masz czapkę

    OdpowiedzUsuń
  26. wow, spotkałaś Wojtka Moskala, dla mnie to człowiek-legenda :) Jeśli jeszcze nie znasz, polecam Ci gorąco wywiad-rzekę z Markiem Kamińskim - "Dotykanie świata Marka Kamińskiego" i "Moje Bieguny" Marka Kamińskiego, zapiski z wypraw, w tym z tej na Biegun Północny w Wojtkiem Moskalem właśnie :) dla ludzi zakochanych w śniegu lektura obowiązkowa :-) dla ludzi poszukujących - też :-)
    Podglądam sobie Twoje narty, ja mam klasyczne biegówki, i są inne, więc chyba nie miałoby sensu instalowanie na nich takich wiązań, jakie masz Ty. Czy to są klasyczne zjazdówki, tylko z wiązaniami skiturowymi? czy jeszcze jakaś inna opcja?
    Pozdrawiam,
    Guyonbajo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości przypadków są to zwykłe zjazdówki :) A Wojtek to przede wszystkim naprawdę fajny, skromny i przesympatyczny facet, który z równym zaangażowaniem opowiadał, jak i słuchał opowieści innych. O książce słyszałam, ale nie miałam okazji jeszcze przeczytać - do nadrobienia :)

      Usuń
  27. A ja mam takie pytanie o to, jaką książkę aktualnie czytasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno skończyłam Hobbita to zabrałam się z rozpędu za Władcę Pierścieni i jednocześnie podczytuję "W Drodze" Kerouaca :)

      Usuń
    2. A byłaś już na "Hobbicie" w kinie? ;) Hmm, z ciekawości poszukam tej książki Kerouaca.

      Usuń
    3. Jeszcze nie, najpierw chciałam przeczytać książkę, a jak już skończyłam to jakoś nie było okazji :)

      Usuń
  28. Z uwagi iż uwielbiam Twojego bloga, został on wyróżniony na moim. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ale deski nie porzucasz ? :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Podziwiam i zazdroszczę, że pomimo swojej poetyckości Twój styl nie jest sztuczny, górnolotny i napuszony. Odnalazłaś arystotelesowski złoty środek i trzymaj się go z całych sił. Dla mnie również narty i góry są odskocznią od trudnej i męczącej rzeczywistości. www.roskana-kaluzna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń