Śmierć nocy letniej

By aife - 21:22


Nie pamiętam już po co leciałam małym rejsowym samolotem, pamiętam jedynie moment, gdy zrozumiałam, że zaraz się rozbijemy. Pamiętam moje ciche "o nie..." i najbardziej rozdzierającą serce świadomość, że nie zobaczę już moich synów i męża. Z przeszywającym bólem powiedziałam bezgłośnie "kocham was bardzo" i nagle przyszedł spokój i pogodzenie się z tym, na co nie mam już wpływu. Zacisnęłam dłonie na fotelu czekając na koniec.  

Prąd przeszył całe moje ciało, które obudziło się w ciemnej sypialni otoczone trzema śpiącymi postaciami, za którymi jeszcze przed chwilą serce wyrywało mi się z piersi. Ciało było dużo cięższe niż zwykle, nie zerwałam się z krzykiem, wręcz przeciwnie, leżałam nieruchomo jakby ktoś zespoił każdy centymetr mojego ciała z prześcieradłem.  Zrozumiałam, że właśnie przeżyłam najstraszniejszą chwilę mojego życia. Miewałam czasem bardzo realistyczne sny, ale to był całkiem inny wymiar. Pamiętam, że pierwsze co poczułam to ulga. Jednak nie dlatego, że żyłam, a dlatego, że nawet jeśli zginęłam w innym życiu, to w tym nadal mam swoich ukochanych chłopców. 

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Sny bywają wyzwaniem, fakt. Umarłam w nich chyba kilka razy. Zadziwiające, że ani razu się nie urodziłam, a przecież to właśnie moje ciało mogłoby pamiętać.

    OdpowiedzUsuń